Obserwatorzy

niedziela, 3 listopada 2019

Wełenka- baba jak piec piekno!

czas mija nieubłaganie i co jakiś czas Pan Bóg wysyła do kogoś zaproszenie... odchodzi się wtedy gdzieś, gdzie ? tego nikt nie wie... a jednak tli się nadzieja, że nie wszystko umiera... dla nas tu na ziemi zostają wspomnienia.
Przy okazji 1.listopada wspominam moich bliskich:prababcię, która czytała mi ciekawe opowieści z "Gromadki", babcię, która się nami zajmowała i robiła najwspanialszy sos grzybowy i placki na blasze; i dziadka, który nauczył mnie, że brzemię lat jest tak ciężkie do dźgania, że w śmierci człowiek upatruje wybawienia...ale nim dziadek był całkiem stary, to jeszcze wcześniej był nieco młodszy... i przyjaźnił się z muzykiem samoukiem, grywającym na różnych zabawach. lata mijały i żywą muzykę wyparły nagrania na płytach a obecnie... no wiadomo wszechobecna elektronika, w takiej sytuacji obu dziadkom zostały wspomnienia...
a wśród tych wspomnień pogaduszki o dawnych znajomych... i oczywiście niezobowiązujące wypominki o kobietach...
przysłuchiwałam się tym rozmowom wielokrotnie i niezmiennie czekałam na sakramentalną wypowiedź pana Janka, który był koneserem damskiej urody tej takiej niewysuszone i niewypoconej na siłowniach, ale takiej naturalnej urody... padało wtedy określenie "baba jak piec, piekno"

Wełenka trafiła do mnie w postaci 2 lalek od Magality i została złożona w Wełenkę:


odwiedzając moich bliskich tam, gdzie ich ciała śpią na zawsze w myślach powtarzam:
"Nie jest wcale ciężko kiedy wiem
Że na końcu drogi spotkam Cię.
Chociaż było tyle trudnych dni
Codziennie bliżej Nieba warto żyć.
Tak jest mało czasu mało dni
Serce bije tylko kilka chwil.
Nie wiem czy Cię poznam ale wiem
Że na pewno ty rozpoznasz mnie.

Zabierzesz mnie na drugi brzeg
za tobą będę do nieba biegł "...

Do zobaczenia po drugiej stronie drogi Babciu, Dziadziu, panie Janku i Prababciu!

Sporo spraw zawodowych sprawia, że mało tu publikuję, jednak nadal chętnie zaglądam