Każdy z nas ma u siebie mniejszą lub większą "galerię koszmarków". Ja mam większą, bo jest mi piekielnie trudno rozstać się z jakąkolwiek lalką. Doskonale pamiętam czasy, gdy marzyłam o Kissing lub Winking, a nie miałam żadnej. Pamiętam czasy, kiedy sporo za nie zapłaciłam, żeby je mieć. I pamiętam też czasy, gdy kupiłam je za niewielkie pieniądze, a jedną z Winking mam nawet gratis (od Lunarh). No właśnie... ta gratiska była uszkodzona( Ania zawsze wie, że ja prędzej lub później, ale trupa zreanimuję). Lalka miała wyskubane obie rzęsy- tę winkingującą, to standard, ale tamtą z prawego oka też.Dodatkowo łeb trzymał się na jedynym kablu, stanowiącym mechanizm winkingowania. Zatem "koszmarek" wyglądał jeszcze gorzej niż go wstępnie Mattel stworzył. Postanowiłam wcielić w życie plan, który podstępnie uknułyśmy z Manhamaną. Zdjęłam "skórę z łba", oczyściłam porządnie i dokleiłam sztuczne rzęsy. Doprowadziłam też do porządku pogruchotaną czaszkę. Aktualnie "koszmarek" wygląda tak:
 |
Z tej perspektywy przypominam Fashonistas... |
 |
Z profilu też jestem ładna |
 |
Na wprost nadal wyglądam na "naćpaną" niewyspaną, ale z profilu przypominam Brigid Bardot |
"Z pustego i Salomon nie naleje" i w zasadzie niewiele udało mi się w jej przypadku zrobić, ale poprawiłam nieco jej stan techniczny, a łeb przestał smętnie zwisać na jednym kablu.
Z racji posiadana więcej niż jednego egzemplarza i koszmarnego stanu technicznego tej lalki pozwoliłam sobie na ooak. Niestety nie ma nic za darmo- lalka już nie może mrygać zalotnie.Troszkę mi żal, że nie zrobiłam foty "przed"- no ale...
Powiem Wam tak, że nic mnie nie ekscytuje tak, jak reanimacja lalkowych truposzczaków. Jasne, że zachwycam się nowymi lalkami- są piękne i dostojne w swej pudełkowej nowości- zwłaszcza te, które sobie wymarzyłam. Jednak gdy człowiek zobaczy taką "bide" to aż się z rozkoszą do niej zabiera- bo zawsze może dać jej część własnej duszy.
licznik 33968