Przynależność lalki do zbiorku już jest dowodem jej wyjątkowości. Czas jaki się jej poświęca na wykonanie lub odnowienie garderoby, fryzury i tym podobnych powoduje, że lalka staje się bardziej osobista- nasza. Najbardziej lubię lalki o typowej urodzie, którym zmiana garderoby nie zaszkodzi w zmianie wizerunku, lecz nada im bardziej osobisty charakter. Jednak, podobnie jak większość osób interesujących się lalkami natrafiam czasem na "kukułcze jajo", czyli lalki, których z różnych powodów nie chcę, ale są one w komplecie z tymi, które chcę. Takim podrzutkiem jest na przykład "motylica".
Poprzedniej właścicielce najprawdopodobniej nie bardzo się podobała, bo nosi tylko drobne ślady użytkowania: czyli rozczochrane włosy, małą plamkę na czole i utratę spódnicy oraz butów (podejrzewam, że spódnicę i buty jakoweś miała...). Przez długi czas uważałam "motylicę" za klona, i to podłego gatunku! Dopiero dziś, przy okazji dokonywania wpisu, po zdjęciu skrzydeł okazało się, że pochodzi z rodu Mattela.
Dowód tożsamości: głowa 2004 Mattel Inc, plecy 2007 Mattel, Inc China. (prośba o identyfikację)
Zalety lalki: piękne, długie nogi, o starannie zarysowanych palcach i kostkach, ładną twarz- zwłaszcza oczy, piękne dłonie. Kolanka zgina na 3, ale powracają do pozycji ze zgięcia na 2, możliwość łatwego i szybkiego odczepienia skrzydeł, gęste włosy.
Minusy: wmoldowany na stałe gorset, krótka szyja, która psuje efekt wizualny. Przyjechała do mnie bez spódnicy i butów, dla potrzeb fotki-pożyczam spódnicę od Twirling Chryśki (ale Chryśka też nie była w nią przez Mattela ubrana od nowości).Skrzydła są sztywne, wykonane z masy plastycznej.
Bez skrzydeł wygląda jakoś tak lepiej...
W moim domu "Motylica" długo siedziała w pudełku na lalki, w tak zwanym "archiwum x", jednak przy okazji wpisu dostrzegłam, że jest bardzo sympatyczna i niezwykle fotogeniczna. Już niecnie miałam się jej pozbyć- ale właśnie dziś zyskała miejsce w moim sercu. Zawsze 1 motylicę, i to nie wątrobową, można w domu mieć =)
Dzięki Królikowi R oraz Staremu Zgredowi odkryłam, że motylica nie ma byczego karku, lecz subtelny i smukły- faktycznie szyja była ukruszona, a haczyk wepchnięty do głowy, z kolei głowa upchana na silę na kark.
teraz motylica wygląda tak.
A ja uwielbiam te wszystkie kiczowato-kolorowe Motyle i Motylice! Nawet te tru różowe i mniej tru różowe.
OdpowiedzUsuńTwoja Motylica jakaś spięta. Nie ma przypadkiem za bardzo wciśniętej głowy?
Nie, niestety ma taką krótką szyję! Mattel oszczędzał masę plastyczną=) Próbowałam jej te łepetyne wyciągać ale nic z tego
OdpowiedzUsuńgdyby nie ta szyja- byłaby piękna, no i popełniłabym na niej ooak- przemalowała na szaro z czarnym i złotym i zrobiła ćmę a tak to sie landrynkuje i czeka na to, żeby dzieci się nią bawiły
UsuńMała poprawka- Twoje pytanie Króliku zmotywowało mnie do uważnego oglądnięcia motylicy- i... wyszło szydło z wora a haczyk ze łba motylicy! mała niszczycielka urwała jej głowę- naprawiłam to na miarę własnych możliwości i umiejętności
UsuńRudy królik dobrze pisze - pewnie jej dziecko ułamało zaczep w szyi bądź wcisnęło łepetynę do oporu i stąd efekt "karka".
OdpowiedzUsuńOd różowości tej panienki może się zakręcić w głowie :)
Fajowa...u mnie w archiwum x leży taka jakaś "poczwarka fioletowa";)...kiedyś się za nią wezmę i także może wykluje się z niej piękny fioletowo-zielony motylek;)
OdpowiedzUsuń