Tymczasowo zamieszczam fotkę jednego z moich ulubionych "obiektów zachwaszczających". Była dołączona do lizaka. Lizak do kosza, szeleszczące, badziewne łachmany do kosza- a lalka do domu! Jest piękna!
Mały dodatek po komentarzu Starego Zgreda, to ona, gdy dorośnie
foto pobrane z http://photo-pics.ru/pl/preview.php?hd=191493 (mam nadzieje, że autor się nie obrazi)
Nie, nie, nie - nie mam tej laki w wersji dorosłej!
A to foto moich zbiorów... wystawionych na publiczny widok... jest tam jeszcze małe (dosłownie małe) conieco, przebywające w archiwum x, ale muszą się doczekać na swój wpis, dlatego aktualnie ich nie upubliczniam. Moje zbieractwo jest w pewien sposób zdyscyplinowane- jest czas, gdy kupuję kilka lalek w miesiącu, a bywa tek, że nie kupię ani jednej przez kwartał.
W ramach podsumowania należy dodać, że wszystkie rośliny- nawet najszlachetniejsze, miały swoich dzikich, "zachwaszczających" przodków nim dotarły na wyżyny arystokracji.
Czyli, że jak wsadzisz pannę do doniczki i podlejesz, to być może wyrośnie z niej jakieś warzywko? Cukinia na przykład? Albo papryczka? Ja tam lubię wszystkie roślinki i żadnej nie nazywam chwastem. Moja mama ma nawet do mnie żal, że nigdy nie chcę mleczy pielić. A mlecz też kwiatek!
OdpowiedzUsuńNikt jeszcze nie wie, co z niej wyrośnie, gruszki na wierzbie, czy śliwki na sośnie...=)
OdpowiedzUsuńKulfon :*
OdpowiedzUsuńTa maluśka laleczka przypomina mi bohaterkę komiksów o Batmanie, śliczną, rudowłosą panią kryjąca się pod nazwą "Trujący bluszcz", co znowu łączy to skojarzenie z tematyką ogrodniczą :)
Tak, oczywiście- piosenkowa odpowiedź nawiązuje jawnie do dziejów Kultowego Kulfona.
OdpowiedzUsuńMoże to faktycznie "Bluszczyca" w dzieciństwie... skoro produkują "księżniczki w dzieciństwie" to czemu nie miałoby być takiej "Bluszczycy"?