Obserwatorzy

poniedziałek, 12 lipca 2021

Rzeszów moich wspomnień

 Gdybym miała wybrać miasto, które lubię, z pewnością będzie to Rzeszów. A to za przyczyną wspaniałych ludzi, których miałam okazję poznać. Dawno temu, za namową koleżanki z sąsiedniej miejscowości, zdecydowałam się na studia w Rzeszowie. Zdałam egzamin i zostałam przyjęta na WSP Rzeszów, która w czasie moich studiów przekształciła się w Uniwersytet Rzeszowski. 

Studia były ciekawą lekcją życia. Jednak najwspanialsze było to, że poznałam tam moją przyjaciółkę Monikę. Mimo upływu lat i niekiedy sporadycznych kontaktów, przyjaźń przetrwała. Ba! Została przekazana w genach i zaprzyjaźniły się również nasze dzieci. 

W każdym z nas jest coś z dziecka. Lubimy też wspomnienia, wiec z przyjemnością zabrałyśmy nasze dzieci do Muzeum Dobranocek


Zbiory mieszczą się obecnie w podziemiach Teatru Maska.
W Muzeum Dobranocek panuje przemiła atmosfera. Zwiedzający może oglądać i fotografować wszelkie obiekty. To przede wszystkim sentymentalna podróż dla dorosłych, do czasów, gdy byli dziećmi.  Można obejrzeć pokoik Misia Uszatka, 


zaglądać do budy Reksia:
Eksponatów jest całe mnóstwo! Są to nie tylko figurki z dobranocek, ale też wszelkie gadżety: czapki, plecaki, gumy do żucia, płyn do prania. Nikt się tam nie nudzi. Można samemu doświadczyć, jak wygląda animacja poklatkowa. Muzeum jest przyjazne dla ludzi niewidomych i słabowidzących. Na specjalnych planszach wszystko zostało opisane braillem, a każda z postaci ma obrys konturów i detali. 
Czas mija tam nieubłaganie szybko! Niestety obecnie muzeum nie posiada własnych pamiątek, ale można zakupić widokówkę z Rzeszowem i poprosić o przybicie pieczątki. 


Obok mieści się Archiwum Państwowe. Związana jest z ty anegdota: otóż, kiedyś w ramach rewanżu za pomoc koleżeńską,  sprawdzałam pracę magisterską mojej koleżance z historii- no wiecie, żeby ładnie było, stylistycznie i takie tam... jedno zdanie, związane z dokumentami, które badała w tymże archiwum, było wybitnie kłopotliwe do poprawy, więc postanowiłam je wykreślić (tym bardziej, że ogólny sens zdania był taki, że szukanego obiektu nie było). Sprawdzoną pracę oddałam i zapomniałam o sprawie... ale... hm... wyczajcie klimacik, że śpicie sobie w akademiku, a tu o 2 w nocy ktoś wściekle puka- otwieram... a to ta koleżanka mówi: Musi to zdanie być! ja 3 dni szperałam w archiwum, żeby móc napisać, że tego tam nie ma... hy hy... 

kilka fot z Rzeszowa:


 





Jedną z atrakcji Rzeszowa są Lody u Myszki. Warto tam zagadnąć na prawdziwe, bajeczne w smaku, tradycyjne  lody z maszyny.  Kupcie koniecznie z polewą!!Bo cała magia smaku ukryta jest właśnie w polewie!  i zostaje w pamięci na lata! Udało nam się też tam zawitać i delektować się ich smakiem.

   

licznik 196819


12 komentarzy:

  1. Pięknie promowałaś Rzeszów. Byłam tam z 8 lat temu, ale o muzeum nie wiedziałam. Samo miasto mi się podobało. Co do przygody z poprawianiem cudzych prac, to nie jesteś odosobnionym przypadkiem. Ja kiedyś pracowałam jako sekretarka w instytucie naukowym związanym z rolnictwem. Jednym z moich zadań, było przygotowywanie publikacji do druku. Dostałam pracę pewnego młodego inżyniera w której, aż roiło się od błędów stylistycznych i niestety ortograficznych. Młody przeczytał moją korektę i wpadł do sekretariatu jak furia, że śmiałam zmienić jego tekst. Aż się popłakałam, ale ze złości. Wzięłam ten maszynopis od niego i prosto poszłam do szefa pracowni i naszego dyrektora w jednej osobie. Rzuciłam mu to na biurko i powiedziałam, że ja z takimi bykami pracy do Warszawy nie wyślę. I jak się komuś nie podoba, to ja mogę odejść, a korekty nie podpiszę. Ku mojemu zdumieniu, szef stanął po mojej stronie. Orzekł, że nie zmieniłam żadnych spraw merytorycznych, korekta została zatwierdzona i praca poszła do druku. Cóż powiedzieć. Chcesz pomóc, a dostajesz po głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szara Sowo, z perspektywy czasu jestem w stanie zrozumieć zdenerwowanie koleżanki. Jednak te anegdotę chętnie opowiadamy obie i mamy z tego wielką frajdę, zwłaszcza po latach. Wiele razy przechodziłam obok archiwum i zawsze, niezmiennie uśmiechałam się, wspominając niespodziewana wizytę koleżanki. Chłodne oko kogoś obcego często widzi nasze usterki, lecz nie wie, ile pracy włożyliśmy, żeby coś powstało. Z koleżanką utrzymuje kontakty do dziś. A to wspominamy jaka jedna z naszych przygód.

      Usuń
  2. Jeszcze nie było mnie w Rzeszowie, ale również chętnie bym tam pojechała, bo jestem ciekawa tego miasta. Muzeum Dobranocek bardzo zachęca do odwiedzin. Tylko dla mnie to spory kawałek drogi... :-( Anegdota z pracą magisterską bardzo zabawna. :D Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś wybierała się do Rzeszowa, zarezerwuj kilka dni.ja pokazałam kilka miejsc bliskich mojemu sercu. Jest jeszcze mnóstwo takich, których nie pokazałam. Na szczęście mogę tam jechać jeszcze wiele razy, więc pewnie pokażę.

      Usuń
  3. Wspaniale przedstawiłaś to miasto, Gosiu. Bardzo chętnie zajrzałabym do tego Muzeum Dobranocek, powspominała bajki z dzieciństwa. No i na lody bardzo chętnie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Aktualnie połączenia kolejowe SA świetne. Wagoniki klimatyzowane i to w osobówkach!!! Trzymam kciuki, żeby zrealizowało się Twoje marzenie. A lody kup koniecznie z polewą!!! To kwintesencja smaku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachęciłaś mnie swoim postem do odwiedzenia Rzeszowa :-) Nigdy tam nie byłam :-)
    Gdybym tam jednak pojechała musiałabym "zaliczyć" opisane Muzeum i oczywiście lody :)))
    Pozdrawiam gorąco ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była podróż sentymentalna, więc byłam tylko w kilku z moich ulubionych miejsc. A Rzeszów jest tak ogólnie ładny i bardzo ciekawy .... I o dziwo zawsze można gdzieś zaparkować! Warto sobie zrobić zdjęcia u Kasowskich- to takie ciekawe studio fotograficzne z dluuuugimi tradycjami. Jest mnóstwo muzeum i innych ciekawych miejsc. Najlepsze jest to, że żaden przybysz nie czuje się tam intruzem, lecz mile widziany gościem.

      Usuń
  6. Haha, a to Ci przygoda i pomoc koleżeńska! Ot jak jedno zdanie może wiele zmienić! Ja też na studiach udzielałam takiej właśnie pomocy - każda praca magisterska musiała mieć streszczenie po angielsku, a, że studiowałam na filologii angielskiej, często byłam proszona o przetłumaczenie streszczenia. Tłumaczyłam więc teksty z zakresu robotyki, technologii drewna, resocjalizacji, nie mając przy tym pojęcia co ja tak naprawdę tłumaczę :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo! No to faktycznie przekrój tematyczny miałaś bogaty! Świetnie, że mogli na Ciebie liczyć!

      Usuń
  7. Ach, przegapiłam wpis o moim mieście, no ładnie. :)
    Cieszę się, że masz z nim dobre wspomnienia. :)

    OdpowiedzUsuń